Niepewny początek drugiego półrocza na rynkach

Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński

Pierwsze półrocze było dla rynków akcji doskonałe. Można nawet powiedzieć, że było zaskakująco dobre, co doprowadziło na początku roku do popłochu wśród analityków przewidujących recesję w USA i w Europie, która doprowadzi do przeceny akcji.

Owszem, całkiem wyraźnie pomogła temu optymizmowi Wall Street sztuczna inteligencja (AI), ale przecież w Europie spółek, które zajmują się sztuczną inteligencją jest niewiele. Nawiasem mówiąc hossa związana z rozwojem AI dopiero się rozpoczyna i według mnie będzie trwała wiele lat. Tyle tylko, że jak w każdej hossie, od czasu do czasu pojawiają się korekty. Są niezbędne do
ochłodzenia nastrojów, które w pierwszej dekadzie lipca były stanowczo zbyt „bycze”.

W Polsce Indeks Nastrojów Inwestorów obliczany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych był na poziomie najwyższym w historii. Podobne odczyty są w USA – indeks nastrojów podobnego stowarzyszenia (AAII) pokazuje, że liczba niedźwiedzi spadla do 24% (średnia to 31%), a indeks telewizji CNN (krańcowy strach – krańcowa chciwość) ciągle utrzymuje się na polu krańcowej chciwości.

Taki brak obaw jest zazwyczaj zapowiedzią korekty. W pierwszej dekadzie lipca widać było jej początki, ale przede wszystkim widać było niepewność rynków. Nie tylko rynków akcji – na rynku walutowym kurs EUR/USD nie mógł się zdecydować, w którą stronę podążyć, na rynku ropy WTI cena baryłki krążyła miedzy poziomami 67 i 74 dolary, na rynku złota widać było sygnał sprzedaży, ale też nie dało się zauważyć zdecydowania obozu niedźwiedzi.

Również na rynku złotego kursy walut potrafiły przez dwa dni mocno wzrosnąć, ale w kolejnych dniach wymazywały tę zwyżkę. Oczekiwana decyzja Rady Polityki Pieniężnej (stopy nadal na poziomie 6,75 proc.) i konferencja Adama Glapińskiego, prezesa NBP, podczas której zapowiedział zakończenie cyklu podwyżek i nawet dał nadzieję na obniżkę stóp już we wrześniu (według mnie byłby to duży błąd), nie miały najmniejszego wpływu na rynek. Złoty jest nadal silny i zakładam, że jeśli nawet zobaczymy korektę to rok zakończymy z niższymi kursami walut.

Na GPW indeks WIG20 też dawał sygnały korekcyjne, ale tutaj również nie widać było dużego przekonania podaży. Zdaje się, że rynki czekały na dane o amerykańskiej inflacji (12 lipca), na rozpoczęcie sezonu publikacji raportów kwartalnych przez amerykańskie spółki (14 lipca) oraz, a przede wszystkim, czekały na wynik posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) (26 lipca).

Inwestorzy zakładają, że Fed po czerwcowej pauzie w lipcu podniesie stopy o 25 pb (do przedziału 5,25- 5,50 proc.) i to mimo tego, że inflacja w czerwcu zeszła wyraźnie poniżej 4 proc. W sierpniu wszystkie banki centralne odpoczywają, więc do września mniej będzie wpływu oczekiwań na kolejne posiedzenia FOMC. W końcu sierpnia odbędzie się sympozjum Fed w Jackson Hole, co często ma wpływ na zachowanie rynków, bo szefowie Fed lubią się wtedy dzielić uwagami na temat gospodarki i polityki monetarnej.

Teoretycznie po posiedzeniu FOMC i podczas raportów kwartalnych spółek w USA można oczekiwać letniej hossy na rynkach akcji (tak pokazuje statystyka), ale zbyt pozytywne nastroje inwestorów sygnalizują, że kontrarianin (grający przeciw rynkowi) musi zakładać, iż wcześniej przejściowe ochłodzenie nastrojów jest bardzo prawdopodobne.

Autor: Piotr Kuczyński, Członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich, DI Xelion