Dane makro w Stanach Zjednoczonych zaczynają niepokoić, bo są zbyt dobre

Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński

Jerome Powell, szef Fed, wypowiadał się 7 marca przed komisjami Senatu i Izby Reprezentantów bardzo „jastrzębio” wskazując, że dane makro są zdecydowanie lepsze od oczekiwań, co pozwala na prowadzenie ostrzejszej walki z uporczywą inflacją. Należy zatem spodziewać się większej skali podwyżek stóp procentowych i wyższego ich poziom. 

Kończyłem w poprzednim miesiącu tekst pisząc o tym, że świat finansów czekał na raport o amerykańskiej inflacji CPI. Ostrzegałem, że jeśli spadek będzie niewielki to rynki mogą się przestraszyć. Był niewielki (zamiast spadku z 6,5 proc. na 6,2 proc. było 6,4 proc.). Rynki się nie wystraszyły, ale potem zaczęli się pojawiać mówcy z Fed i to rynek akcji dobiło, a dolara umocniło. Nawiasem mówiąc nieoczekiwane wzrosty inflacji w Hiszpanii, Holandii i Francji też rodziły niepokój o losy procesu dezinflacji.

Podczas tej korekty na rynku walutowym i rynku  akcji, bo to była korekta i daleko jej było do kontynuacji bessy, właśnie wypowiedzi członków Fed miały największy wpływ na nastroje. Mówili oni o konieczności walki z uporczywą inflacją oraz o opornym rynku pracy, którego stan nie pogarsza się mimo podwyżek stóp procentowych. Poza tym na rynek napływały dane makro, które mogły niepokoić.

Szczególnie zaniepokoił indeks PCE (wskaźnik osobistych wydatków konsumpcyjnych Amerykanów), bo jest podobno ulubionym wskaźnikiem Fed. Okazało się, zarówno na poziomie głównej liczby, jak i w jego bazowej mierze dynamika wzrostu wydatków zwiększyła się, a przecież oczekiwano spadku. Zdecydowanie rosła więc obawa o to, że Fed będzie podnosił stopy procentowe jeszcze przynajmniej 3 razy, być może nawet do 6 proc. (to najbardziej pesymistyczne prognozy).

Wydawało się, że kropkę nad „i” postawił Jerome Powell, szef Fed, podczas swoich wypowiedzi przed komisjami Senatu i Izby Reprezentantów USA (co pół roku ma taki obowiązek). Były bardzo „jastrzębie” – Powell mówił, że dane makro są zdecydowanie lepsze od oczekiwań, co prowadzić powinno do wyższego od dotychczasowych prognoz poziomu stóp procentowych i zwiększenia skali podwyżek.

Rynek zaczął zakładać, że 22 marca stopy wzrosną o 50 pb (do 5,25 proc.), a nie jak wcześniej oczekiwano o 25 pb. Umocnienie dolara po tych wypowiedziach było potężne, a indeksy na Wall Street zanurkowały. To nie znaczy jednak, że wracamy do bessy. „Byki” z „niedźwiedziami” toczą dyskusję na temat tego, czy podwyżki są już zdyskontowane w cenach akcji. Dane z USA o inflacji lutowej (15 marca) i z rynku pracy (10 marca) mogą dać wskazówkę, która chwilowo rozstrzygnie tę dysputę.

Dla GPW ważne było to, że rzecznik TSUE przedstawił swoją opinię na temat wynagrodzenia dla banków za bezumowne korzystanie z kapitału. W skrócie: bankom nic się nie należy, a kredytobiorcy mogą pozywać banki o dodatkowe opłaty. Za kilka miesięcy TSUE podejmie decyzję, która zazwyczaj jest spójna z opinią rzecznika. Według mnie wyrok TSUE bezpośrednio nowych strat bankom by nie przysporzył, ale znacznie zwiększyłby liczbę spraw w polskich sądach i to rzeczywiście uderzyłoby w sektor bankowy.

Uważam, że problem kredytów frankowych powinien być rozwiązany „od góry” – ustawą, która zamykałaby ten temat (i rodzącą się kwestię spraw sądowych związanych z WIBOR-em). Rządzący się do tego nie palą (wspominają o 2024 roku) – nie chcą antagonizować 20 proc. zadłużonych zapominając o 80 proc. (złotowych). Poza tym rządzący zastawiają pułapkę – jeśli przegrają wybory to kryzys bankowy uderzy w nowy rząd…

Autor: Piotr Kuczyński, Członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich, DI Xelion