Coraz trudniej polskim firmom legalnie działającym w sieci konkurować z piratami

strona www

Zbyt restrykcyjne przepisy na szczeblu krajowym lub unijnym oraz piractwo to największe problemy dla polskich firm w sieci. Amerykańskie prawo jest mniej szczegółowe, co ułatwia funkcjonowanie firmom zza Atlantyku w Europie. Wielu polskich przedsiębiorców online ze względu na mniejszą konkurencyjność i nielegalnie działające firmy może zniknąć z rynku.

– Firmy działające legalnie w biznesie internetowym, które pozyskują treści legalnie, czyli płacą tantiemy producentom, właścicielom praw, są z góry skazane na porażkę z firmami, które są pirackie bądź też wykorzystują luki prawne po to, aby udawać, że robią co innego, a robią co innego – podkreśla w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Marcin Pery, prezes zarządu firmy Redefine z Grupy Polsat.

Pery podaje przykład portalu Chomikuj.pl. Serwis internetowy oficjalnie służy do hostingu pliku prywatnych. Pery uważa jednak, że większość użytkowników wykorzystuje go do nielegalnego dzielenia się plikami, np. muzyką lub filmami.

– Zjawisko piractwa czasami jest o tyle trudne, że ludzie, na przykładzie Chomikuj.pl, nawet za to płacą, w tym przypadku płacą za transfer większego pliku, nie mają świadomości tego, że to jest nielegalne prawdopodobnie. Większość tych użytkowników, jeżeli płaci pieniądze za pobranie tego pliku, to myśli, że te pieniądze w jakiś sposób trafiają do twórców, są rozliczane – zauważa Pery.

Przewiduje, że jeśli problem piractwa nie zostanie uregulowany, legalnie działające firmy są skazane na porażkę. Jest to dla nich duża bariera rozwoju, a w perspektywie może nawet doprowadzić do zniknięcia uczciwych przedsiębiorców z rynku.

Piractwo to jednak nie jedyny problem polskich firm działających w sieci. Barierą rozwoju są też restrykcyjne polskie i europejskie przepisy, które szkodzą szczególnie w przypadku konkurencji z firmami z USA. Jak przykład Pery podaje pomysły na zmiany w europejskim prawie dotyczące ochrony danych osobowych. Podkreśla, że już teraz firmy z Europy muszą chronić dane w zdecydowanie większym stopniu niż ich amerykańscy konkurenci, tacy jak Google czy Facebook. Prawodawcy w Brukseli planują jednak jeszcze bardziej zaostrzyć przepisy.

– Dzisiaj definicja danych osobowych jest taka, że są to dane, które umożliwiają identyfikację danego człowieka. Sam numer IP nie jest dzisiaj daną osobową. Są w UE takie pomysły, żeby rozszerzyć tę definicję danych osobowych do danych, które w połączeniu z innymi danymi mogą pomóc zidentyfikować użytkownik – mówił Pery w czasie Forum IAB.

Według niego dalsze regulacje mogą prowadzić do absurdu. Pery uważa, że teoretycznie nie można wykluczyć, że nawet kolor samochodu zostanie uznany za daną osobową umożliwiająca identyfikację. Podkreśla, że unijni prawodawcy chcąc chronić użytkowników internetu tak naprawdę utrudniają im życie. Unijne firmy muszą coraz częściej pytać swoich klientów o zgodę na wykorzystanie pewnych informacji, a w tym samym czasie działający według amerykańskiego prawa konkurenci mogą skupić się na rozwoju.