2016 rokiem niespełnionych nadziei, lecz 2017 jest obiecujący

Rok 2016 był rokiem niespełnionych nadziei. Wchodząc w ten rok wyobrażaliśmy sobie, że mamy przyzwoite inwestycje, mocny rynek pracy, a konsumpcja prywatna będzie napędzać gospodarkę i podkręci ją za sprawą – lecz nie tylko – silnego impulsu fiskalnego w postaci programu 500+. 

Biorąc pod uwagę wysokie oczekiwania, 2016 rok jest w pewnym sensie porażką. Złożył się na to przede wszystkim brak inwestycji, który okazał się być dużym – jednakże nie jedynym – zawodem wpływającym na niższy wzrost gospodarczy w całym roku. Konsumpcja prywatna również nie napędzała się tak szybko, jak to sobie wyobrażaliśmy.

– Z punktu widzenia absolutnych i obiektywnych miar, nie zestawiając ich z oczekiwaniami, to nie był taki zły rok – powiedział agencji eNewsroom Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego – dynamika PKB na poziomie 2,5-2,8% rok do roku to nadal jest wynik, który Europa „kupiłaby”, nie patrząc w jego strukturę. Jednocześnie najświeższe dane pokazują, że końcówka roku – co należy podkreślić – daje obiecujący punkt startu na przyszły rok. Budownictwo powoli podnosi się, a Polacy zaczęli kupować. To nie jest już sytuacja, gdy mamy tylko obiecany wzrost konsumpcji. Widzimy, że okres świąteczny przyniósł naprawdę duże przyśpieszenie konsumpcji, które będzie nam pomagać w przyszłym roku. Także handel zagraniczny, który w sytuacji obudzenia się konsumpcji – czyli także importu – jest punktem do obaw, trzyma się nieźle. Końcówka obecnego roku wygląda dużo lepiej, niż można się było tego spodziewać widząc słabsze dane na przełomie półroczy i III kwartału br.

Na początku roku pozbyliśmy się jednego kryzysu i zagrożenia – czyli kondycji chińskiej gospodarki. Mówiło się o twardym lądowaniu, ze względu na naszą – wbrew pozorom – silną zależność od Chin. Potem pojawił się Brexit, a następnie wybory w Stanach Zjednoczonych.

Z miesiąca na miesiąc lub inaczej mówiąc – z kryzysu na kryzys – ten rok upłynął pod znakiem ciągłego oglądania się za plecy. Dla mnie to było bardzo charakterystycznym i negatywnym punktem tego roku. Co można zaliczyć jako pozytyw? Przebrnęliśmy przez to wszystko do tej pory „suchą nogą”. Ani kryzys chiński, ani Brexit, ani zmiana rządów i całego podejścia do polityki nie wywołały u nas negatywnych skutków. Daje nam to nawet szanse na przyszłość i przyśpieszenie wzrostu w kolejnych latach – ocenia Kaczor.