Sharing economy. Jak wykorzystać potencjał tymczasowych potrzeb do budowania trwałych korzyści?

umowa deal

Tymczasowość, chwila, moment. Mimo tego, że współczesne zegarki odmierzają godziny z taką samą precyzją jak te, które nosili nasi dziadkowie, doba w XXI wieku jest znacznie krótsza. Oczywiście w prawach fizyki nie zmieniło się nic, za to w naszym odczuwaniu czasu – wiele. Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz pomyślałeś, że potrzebujesz go więcej, że ciągle Ci go brakuje lub że nie masz go wcale. Czas to współcześnie towar deficytowy, cenniejszy niż pieniądze. Głównie dlatego, że gdy stracisz go raz, nie odzyskasz go już nigdy. Po prostu znika.

Jedyna stała to zmiana

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że świat wokół nas zmienia się bardzo szybko, a wraz z nim nasze podejście do życia. Jesteśmy elastyczni. Coraz mniejszym sentymentem darzymy przedmioty używane na co dzień, do których bardzo przywiązani byli jeszcze nasi rodzice. Młodzi ochoczo pozbywają się ich dzisiaj na fali modnego ostatnio minimalizmu czy nagłej potrzeby oczyszczania przestrzeni. Jesteśmy zmęczeni. Chcemy mniej. A jednocześnie chcemy więcej. Co nam się znudziło, a za czym zaczynamy tęsknić?

– Po fali entuzjazmu, z jaką spotkały się projekty takie jak Airbnb, BlaBlaCar czy Uber, przychodzi czas na “uspołecznianie” kolejnych sfer naszego życia – mówi Grzegorz Nowak, Prezes Zarządu spółki technologicznej We2You, właściciela platformy Rentao. – Przestajemy traktować bardzo osobiście posiadane przez nas przedmioty i chętniej się nimi dzielimy, bez obaw o to, że do nas nie wrócą. Każdy z nas przynajmniej raz, patrząc na posiadane w domu rzeczy, myślał sobie, że być może w danej chwili mogłyby się komuś przydać.

A gdyby tak je wypożyczyć?

Wspólna konsumpcja dóbr

“Sharing economy” to, w jednym zdaniu, model gospodarczy oparty na dzieleniu się nieużywanymi lub nie w pełni wykorzystanymi zasobami i usługami – za opłatą lub za darmo. Nie zawsze chodzi o dobroczynność, choć ruch “ekonomii współdzielenia” bardzo mocno podszyty jest ideologią. Coraz częściej “sharing economy” ma wymiar biznesowy. Nie tylko dla firm, które żyją z komercyjnego wypożyczania produktów i usług, ale także dla użytkowników prywatnych, którzy nie tracąc nic, mogą zyskiwać. Pieniądze, namacalny efekt dokonanej transakcji, to jedno. Innym aspektem jest satysfakcja z bycia ekologicznym, kiedy przedmioty zyskują “drugie życie”, ale także nowe więzi społeczne, które rodzą się, kiedy np. sąsiad, o którego istnieniu nie miało się pojęcia, nagle postanawia pożyczyć wiertarkę.

Atrakcyjność “sharing economy” i wspólnej konsumpcji nie jest niczym nowym. Towarzyszy nam tak naprawdę od wielu tysięcy lat – od czasów, kiedy jako ludzie zaczęliśmy się ze sobą komunikować i dostrzegliśmy, że możemy ze sobą zrobić przysłowiowy interes. Dzisiaj wartość “ekonomii współdzielenia” płynie głównie z idei konsumowania i korzystania bez konieczności posiadania czegoś na własność. Nie masz przedmiotów – nie masz problemu. Jeżeli kiedykolwiek miałeś okazję się przeprowadzać, doskonale wiesz, co znaczy ból pakowania swojego dobytku do kartonowych pudeł. A zanim to nastąpi, męka konieczności ocenienia, co tak naprawdę jest Ci potrzebne do szczęścia.

Za pieniądze, których nie wydałeś na rzeczy, którą są Ci zbędne, kupujesz coś znacznie cenniejszego. Święty spokój.

Mieć czy być?

Czasy zmieniają się sinusoidalnie, wraz z ludzkimi tęsknotami za tym, czego akurat najbardziej w nich brakuje. Po erze zachłyśnięcia się fast foodami, szybkim dostępem do dowolnych treści, nieustannego bycia online, przychodzi czas na slow food, odcinanie się od fake newsów i ucieczkę do analogowego świata – do prawdziwych ludzi i prawdziwych relacji, budowania autentycznych więzi, bycia w pobliżu tego, czego można dotknąć. Nowoczesne technologie znowu zaczynają istnieć dla nas – a nie my dla technologii. Z powodzeniem mogą stać się naszym sprzymierzeńcem w wypełnianiu życia wartością, jeżeli tylko potrafimy korzystać z nich mądrze i celowo.

Powoli wracamy do korzeni. Telefon coraz częściej służy nam do umawiania się na kawę z przyjaciółmi, komunikatory do wspólnego ustalania spraw związanych ze zbiorowym wyjazdem na urlop a media społecznościowe do bycia na bieżąco z tym, co w danej chwili jest nam naprawdę potrzebne. Uczymy się segregować informacje, wybierać wartościowe treści, wspierać bliskie posiadanym poglądom projekty. Chcemy być znowu blisko siebie i szukamy okazji, które nam to umożliwią.

Z coraz większą troską pielęgnujemy więc przestrzeń wspólną, również poza siecią. Nie tylko to, co „moje” i „Twoje”. Również to, co „nasze”. Chcemy się dzielić tym, co posiadamy. Nie tylko w wymiarze materialnym. Także naszym czasem i uwagą. A może zwłaszcza nimi – jako tym, co mamy najcenniejszego. Bo nie można ich kupić za żadne pieniądze.

Szybko, łatwo, tanio

Technologia, która napędza współczesny świat, sprawiając, że “kręci się” coraz szybciej, może – paradoksalnie – pomóc nam zagubione gdzieś godziny odzyskać. Dostęp do społeczności osób skupionych wokół idei współdzielenia, pozwala nam diametralnie obniżyć koszty transakcyjne. Dzielenie staje się tańsze, szybsze i prostsze, a tym samym – dostępne w znacznie większej skali, o dowolnej porze, z dowolnego miejsca na Ziemi. Już nie musisz jechać na drugi koniec miasta, by nabyć sprzęt, który jest Ci potrzebny tylko na chwilę. Możesz pożyczyć go od kogoś, kto mieszka kilka domów dalej i zupełnie go w tej chwili nie potrzebuje. Oszczędzasz czas i pieniądze. Zyskujesz zadowolenie. Rachunek ekonomiczny jest bardzo prosty.

Wypożyczanie zwyczajnie się opłaca. W epoce smartfonów, które niemal każdy ma już w kieszeni, GPS, social mediów i szybkich systemów płatności, współużytkowanie staje się realną alternatywą dla tradycyjnie rozumianej własności. Być może w przyszłości posiadanie rzeczy będzie równie kontrowersyjne jak obecnie jedzenie mięsa. Z czego to wynika? Po prostu zmienia się nasza świadomość, a wraz z nią spojrzenie na wiele aspektów rzeczywistości, nad którymi do tej pory nie mieliśmy potrzeby się zastanawiać.

Za zmianami społecznej świadomości podążają internetowe trendy. Jednym z przykładów odpowiedzi na nowe potrzeby jest Rentao, nowoczesna platforma wynajmu produktów i usług.

– Rentao to nowoczesna platforma oraz społeczność wynajmujących, skupiona w wielu kanałach m.in. na Facebooku, Instagramie, blogu, tablicy ogłoszeniowej czy forum. Nie tylko udostępniamy naszym odbiorcom przestrzeń do wymiany, ale przede wszystkim czuwamy nad bezpieczeństwem „transakcji” np. poprzez pokazywanie ogłoszenia wyłącznie zarejestrowanym użytkownikom, ustalenie kaucji zabezpieczającej, czy udostępnianie wzorów umów najmu – dodaje Grzegorz Nowak.

Podsumowanie

Co można zyskać poprzez wypożyczanie? Po pierwsze: wzmocnimy domowy budżet o dodatkowy dochód, nie wykonując dodatkowej pracy. Po drugie: zadbamy o środowisko, unikając wyrzucania zbędnych rzeczy. Po trzecie: lepiej wykorzystamy posiadane zasoby – koszt dóbr, z których nie korzystamy na co dzień, zwróci nam się z nawiązką dzięki wielokrotnemu wypożyczeniu. Dodatkowo będziemy czerpać bezcenną przyjemności z interakcji z ludźmi. Warto spróbować, bo dzielenie się jest po prostu opłacalne!