Posiedzenie Fed jest głównym wydarzeniem rozpoczynającego się tygodnia

Marcin Kiepas, analityk rynków finansowych
Marcin Kiepas

Najbliższe losy złotego, podobnie jak wielu innych walut, uzależnione są od wyników środowego posiedzenia amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Fed). To właśnie podjęte wówczas decyzje i wysłane wskazówki na przyszłość zdecydują o tym, czy polska waluta będzie się osłabiać w końcówce roku, czy może jednak będzie mocniejszy?

Po bardzo dynamicznym poprzednim tygodniu, gdy złoty najpierw mocno zyskiwał na wartości, odreagowują wcześniejszą przecenę, żeby następnie w jego końcówce ponownie zacząć tracić, początek obecnego przynosi jego umiarkowane wahania. O godzinie 09:30 kurs EUR/PLN testował poziom 4,4530 zł, GBP/PLN 5,3065 zł, USD/PLN 4,2115 zł, a CHF/PLN 4,1375 zł. W dwóch pierwszych przypadkach oznacza to niewielkie osłabienie złotego, podczas gdy w dwóch pozostałych równie niewielkie jego umocnienie.

Poniedziałek, wobec braku ważnych publikacji makroekonomicznych i innych wydarzeń mogących nadać rynkom nowej dynamiki, a także przy zakładanej korekcie czwartkowo-piątkowego silnego spadku EUR/USD, może przynieść niewielkie umocnienie polskiej waluty. Skalę wahań będzie jednak ograniczało oczekiwanie na środową decyzję Fed.

Posiedzenie Fed jest głównym wydarzeniem rozpoczynającego się tygodnia i obok zeszłotygodniowego posiedzenia ECB najważniejszym wydarzeniem grudnia na rynkach finansowych. Powszechnie się oczekuje, że stopy procentowe w USA wzrosną o 25 punktów bazowych. Będzie to pierwsza ich zmiana od grudnia 2015 roku, gdy Fed rozpoczął cykl zaostrzenia polityki monetarnej. Taka decyzja w dużej mierze jest już zdyskontowana przez rynek walutowy. W cenach nie ma natomiast jeszcze oczekiwanych 3 podwyżek stóp w USA w 2017 roku. Stąd też wyniki posiedzenia Fed będą analizowane właśnie w kontekście przyszłorocznych zmian stóp. I to od potwierdzenia lub zanegowania powyższych oczekiwań będzie zależało, czy złoty w końcówce roku spróbuje odrobić straty? Czy wręcz przeciwnie, jeszcze mocniej się osłabi?

Przyjmując, że rynkowe prognozy co do polityki monetarnej w USA w 2017 roku zostaną potwierdzone w środę przez Fed, to w dłuższym horyzoncie czasu perspektywa dalszego zaostrzenia polityki monetarnej będzie dalej wspierać dolara, podnosić rentowności długu i drenować kapitał z rynków wschodzących. Przekładają to na notowania złotego, trzeba się liczyć z tym, że przynajmniej pierwsza połowa 2017 roku upłynie pod znakiem utrzymującej się słabości polskiej waluty.

Dziś o godzinie 14:00 Główny Urząd Statystyczny opublikuje listopadowe dane o inflacji konsumenckiej (CPI) w Polsce. Wstępny szacunek tych danych (tzw. flash) mówił o wzroście do 0,0% w relacji rocznej z poziomu -0,1% R/R w październiku. Nie jest jednak wykluczone, że wynik będzie nieco wyższy. Będzie to mieć jednak tylko symboliczny wymiar i nie znajdzie większego przełożenia na notowania złotego. Nawet pomimo tego, że najbliższe miesiące z dużym prawdopodobieństwem przyniosą mocny wyskok inflacji, za czym przemawia niska baza  z zeszłego roku, słaby złoty i obserwowany wzrost cen paliw. W dalszym ciągu jednak to oczekiwane przyspieszenie inflacji na początku 2017 roku należy traktować jako przejściowe, a szanse na jej szybki powrót do celu, gdy polska gospodarka zwalania, iluzoryczne.

Raport o inflacji nie będzie jedynym jaki w tym tygodniu napłynie z rodzimej gospodarki. Jutro inwestorzy poznają dane o inflacji bazowej (prognoza: -0,1% R/R). W środę bilans płatniczy za październik (prognoza: -730 mln EUR). Tydzień zaś zamknie piątkowa publikacja danych o listopadowych wynagrodzeniach (prognoza: 3,9% R/R) i zatrudnieniu (prognoza: 3,0% R/R). Jednak również te „figury” nie znajdą większego przełożenia na notowania złotego, który od początku do końca pozostanie pod głównym wpływem sygnałów płynących z Fedu i sytuacji na rynkach globalnych. Czynniki krajowe mogą nabrać znaczenia dopiero w przyszłym tygodniu, gdy zostaną opublikowane dane m.in. o produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej i bezrobociu.

Podsumowując, w poniedziałek można oczekiwać niewielkich wahań złotego. O tym na jakich poziomach ten tydzień zakończą polskie pary zdecydują już sygnały z Fed. Zakładam, że będą to sygnały jastrzębie. Stąd też podtrzymuję swoją dotychczasową prognozę, że na koniec grudnia za euro trzeba będzie zapłacić 4,45 zł, dolar podrożeje do 4,28 zł, a szwajcarski frank będzie kosztował 4,17 zł.

Marcin Kiepas, niezależny analityk