Polska nie otrzymuje nic z Unii Europejskiej. Wnosimy do niej takie składki, że to, co dostajemy w zamian jest ich pokryciem. Ta śmiała teza jest oczywiście kłamstwem. Wystarczy sprawdzić liczby – w latach 2014-2020 Polska otrzyma 105, 8 mld euro, przy czym nasza składka wynosi ponad 23 mld euro. Otrzymamy więc 82,2 mld euro.
– Te pieniądze tworzą mniej więcej jedną czwartą polskiego budżetu i przeznaczane są na ważne cele rozwojowe – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej
– Jest to budowa infrastruktury, np. koleje, szosy oraz działania proinnowacyjne. Dużo pieniędzy przeznaczanych jest dla przedsiębiorstw, placówek naukowych czy na rozwój miast. Biznes jest beneficjentem znacznych kwot, jednak te pieniądze nie są absorbowane. Badania wśród przedsiębiorców pokazują, że istnieje szereg barier. Najważniejszą jest uciążliwość w pozyskaniu środków i rozliczeniu się z nich. Przedsiębiorcy boją się korzystania z unijnych pieniędzy. Kredyt bankowy bardziej im się opłaca. Jest trochę droższy, ale za to można oszczędzić nerwy i ryzyko wpadki.
Druga sprawa – co będzie w przyszłości? Trudno sobie wyobrazić, że środki te nagle się skończą, bo pewnie tak się nie stanie. Jednak już od 2020 roku nie będzie aż takich pieniędzy, z różnych względów. Pierwszym z nich jest Brexit. Unia Europejska zostanie pozbawiona sporej części wpływów. Po drugie wiele krajów, jak Austria i Włochy mówią, że budżet unijny musi być skrojony bardziej oszczędnie. Według nich tylko przemyślane kierunki powinny być finansowane. Trzecia okoliczność to pozycja Polski. Pytanie, czy będziemy nadal lubianym, młodym, odnoszącym sukcesy członkiem Unii, którego warto finansować, czy nielubianym, któremu przykroi się te sumy. Szkoda, że w niedostatecznym stopniu w minionych latach wypracowaliśmy instrumenty zwrotne, niebędące dotacjami, ale pieniędzmi pożyczanymi firmom na korzystnych warunkach. Służyłyby one finansowaniu kolejnych potrzeb w gospodarce w tych okresach, kiedy już nie będziemy mieli dofinansowania – dodał Andrzej Arendarski.