Różnica między najtańszą a najdroższą opcją kredytu dla przedsiębiorców może wynieść nawet 19 tys. zł w całym okresie kredytowania*. Przed zdecydowaniem się na jedną z opcji warto zatem sprawdzić, co proponują różne banki oraz czy istnieją sposoby na uzyskanie dofinansowania w ramach różnych programów wsparcia przedsiębiorczości.
Po pierwszym roku działalności z polskiego rynku znika zwykle połowa firm, ale nawet przetrwanie tego czasu nie zapewnia jeszcze sukcesu. Dla przedsiębiorcy najtrudniejsze są bowiem cztery pierwsze lata, kiedy to upada kolejne 40% „ocalałych”*. Chcąc utrzymać się na rynku, potrzebne są inwestycje i pieniądze na rozwijanie działalności. Jednak nie wszyscy mają taką możliwość.
– Dostęp do kapitału zewnętrznego jest bardzo trudny, szczególnie dla start-upów, jeśli nie mamy zabezpieczeń – tłumaczy Paweł Mazur z ANG Biznes S.A. – Niekoniecznie musi to być hipoteka czy inne zabezpieczenie rzeczowe, ale coraz częściej pojawiają się cesje z kontraktów, poręczenia nie tylko osób fizycznych, ale też firm.
Spis treści:
Kredyt? Sprawdź wszystkie oferty
Sam fakt posiadania zdolności kredytowej nie powinien jednak sprawić, że przedsiębiorca zdecyduje się od razu na pierwszą lepszą ofertę. Przede wszystkim, należy się zastanowić, jakiej kwoty naprawdę potrzebujemy i jak wygląda nasza zdolność do spłacania rat. Pomocne mogą okazać się wskazówki ekspertów w dziedzinie finansowania MSP. Dzięki ich wiedzy, jesteśmy w stanie obniżyć miesięczną ratę o 60 zł, co w całym okresie kredytowanie daje już sporą sumę.
– Dzięki dysponowaniu bogatą ofertą kredytów z różnych banków, jesteśmy w stanie dobrać idealną opcję dla przedsiębiorcy – wyjaśnia Paweł Mazur. – Różnice w kosztach między ofertami z różnych banków, przy 100 tys. zł kredytu mogą wynieść nawet 3570 zł. Może się wydawać, że nie jest to ogromna kwota, ale dla małego przedsiębiorcy z kłopotami finansowymi, każda suma ma znaczenie.
Prawie 19 tys. zł oszczędności dzięki pomocy de minimis
Przy utrzymaniu się na rynku może pomóc także pożyczka ze środków unijnych. Tak zwana inicjatywa Jeremie, to mechanizm pozadotacyjnego wsparcia mikro, małych i średnich przedsiębiorstw ze środków publicznych ustanowiony przez Komisję Europejską. Środki z inicjatywy przeznaczone są dla przedsiębiorców, którzy nie mogą uzyskać finansowania w banku komercyjnym, ze względu na brak historii, czy też na brak odpowiedniego zabezpieczenia. W tym przypadku jeszcze większe korzyści można uzyskać dzięki pomocy de minimis.
– Pomoc de minimis jest szczególną kategorią wsparcia – tłumaczy Paweł Mazur – ze względu na swoją małą wartość, może być udzielana podmiotom gospodarczym ze środków pomocowych – nie powoduje bowiem zakłócenia konkurencji w wymiarze unijnym.
Co prawda pomoc de minimis z założenia dotyczy małych kwot, to jednak, jak wyliczył ANG Biznes, przy pożyczce Jeremie na 60 miesięcy w wysokości 100 tys. zł, obniża miesięczną ratę o 314 zł, co w całym okresie kredytowania daje kwotę prawie o 19 tys. zł niższą.
W przypadku skorzystania z tego typu dofinansowania, koszt kredytu (przy uwzględnionej w analizie przykładowej kwocie 100 tys. zł), ponoszony przez przedsiębiorcę w trakcie całego, 5-letniego okresu kredytowania, to zaledwie 3729,2 złotych.
Brak zdolności kredytowej – co dalej?
Ratunkiem w sytuacji braku zdolności kredytowej są alternatywne źródła finansowania. Jednym z nich jest faktoring. W przypadku tego produktu, zabezpieczeniem są faktury przedsiębiorcy, a o przyznaniu finansowania decyduje głównie to, z kim przedsiębiorca handluje. Firmy świadczące usługi faktoringowe dostarczają przedsiębiorstwom środki finansowe pod nieuregulowane faktury. Co można zyskać? Nawet do 100% wartości wystawionych faktur w momencie wysłania towarów lub świadczenia usług, a wypłata pozostałej części następuje po zapłacie odbiorcy na konto faktora.
– Załóżmy, że mamy start-up, który zaczyna dostarczać produkty do dużej i znanej sieci, która płaci po 90 dniach. Ze względu na takiego odbiorcę, przedsiębiorca bez problemu otrzyma finansowanie takich transakcji, mimo że nie ma żadnej historii płatniczej – dodaje Paweł Mazur.