Brak polskich banków w Chinach poważnie ogranicza aktywność naszych przedsiębiorców na tamtejszym rynku

Mariusz Sperczyński, Inicjatywa 51GoShanghai
Mariusz Sperczyński, Inicjatywa 51GoShanghai

Chińskie banki coraz mocniej rozpychają się w Polsce. To efekt formuły 16 + 1, czyli inicjatywy mającej na celu intensyfikację współpracy Państwa Środka z krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Tymczasem w Pekinie czy w Szanghaju nie ma żadnego naszego banku. Potrzebna jest decyzja rządu o utworzeniu tam placówki PKO BP.

Jak zauważa dr Wojciech Warski z Business Centre Club, w Polsce obecne są wszystkie czołowe chińskie banki, obsługujące handel zagraniczny. Zdaniem eksperta, to jest wyznacznikiem tego, że Państwo Środka poważnie traktuje ekspansję gospodarczą na nasz rynek. Chińskie władze  zadecydowały o tym i uruchomiono wszystkie środki, wymagane do wejścia inwestycyjnego oraz handlowego na rynek polski, potencjalnie też europejski. Trudno bowiem wyobrazić sobie działalność inwestycyjną bez solidnego zaplecza finansowego, z którym biznes jest powiązany. Chińczycy mają wiarygodne i realne finansowanie swoich przedsięwzięć, co we współpracy z naszymi lokalnymi bankami byłoby utrudnione. Polskie firmy potrzebują tego typu wsparcia na ich rynku nawet bardziej, niż oni w Europie.

– W Chinach nie ma polskich banków, bo nasi przedsiębiorcy nie prowadzą tam jeszcze strategicznych projektów. Ci, którzy działają w Szanghaju czy w Pekinie, korzystają z usług zagranicznych instytucji finansowych. Jednak, z moich obserwacji wynika, że dla małych i średnich firm nie stanowi to większej bariery, choć jest pewnego rodzaju utrudnieniem. Z reguły firm z MŚP potrafią szybko przystosować się do różnorodnych warunków rynkowych. W Państwie Środka nie szukają rodzimego banku, tylko dobrych warunków biznesowych. Wiedzą, że na poziomie inwestycji prawo bankowe jest podobne na całym świecie. Raczej nie mają takich dylematów, jak duży biznes, który lokuje środki powyżej gwarantowanych sum zabezpieczenia – zaznacza Mariusz Sperczyński, szef zespołu Inicjatywy 51GoShanghai.

Tymczasem, dr Warski wyjaśnia, dlaczego rodzimym bankom trudno jest trafić do Chin. Otóż nie ma u nas centralnego dysponenta dla tych instytucji finansowych. Jak podkreśla ekspert z BCC, obecnie tylko PKO BP może być sterowany do realizacji celów, motywowanych zamiarem politycznym. Z kolei, działające w Polsce banki zagraniczne nie są zainteresowane wchodzeniem na daleki chiński rynek, bowiem takie zadanie należy do ich central, a nie polskich spółek zależnych. Paradoksalnie, potencjalny monopol na obsługę polskich firm w Chinach powinien przyspieszyć działania naszych banków państwowych. Bowiem tylko one mogą być wsparciem rządowych programów ekspansji zagranicznej do Chin, tak chętnie ogłaszanych przez władzę.

– Nasi inwestorzy, działający na chińskim rynku, zapewne byliby spokojniejsi, gdyby mogli tam otworzyć rachunki w polskim banku. A poczucie bezpieczeństwa, jak wiadomo, wspomaga rozwój przedsiębiorczości. Niemniej, sektor bankowy stricte podąża za biznesem, czyli swoim klientem, a nie odwrotnie. Dlatego, przewiduję, że filie rodzimych instytucji finansowych będą zakładane w Chinach dopiero wtedy, gdy zostaną tam otwarte 2 lub 3 przedsiębiorstwa, zatrudniające co najmniej kilkaset osób. Polska póki co ma bardzo słabą ekspansję biznesową na świat, czego nie należy mylić ze wzrostem eksportu. Trudno więc oczekiwać szybkiej zmiany sytuacji – przewiduje Mariusz Sperczyński.

Przewodniczący Konwentu BCC i wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego uważa, że brak polskich banków w Chinach z całą pewnością ogranicza ekspansję małych i średnich firm na tamtejszym rynku. Dostępność usług finansowych, w miejscu gdzie prowadzi się biznes, jest automatycznym motorem rozwoju relacji gospodarczej. Można bowiem oferować znakomite produkty, ale przy braku zaufania na linii kapitałowej trudno w ogóle rozwijać swoją działalność. Dla przedsiębiorcy ważna jest przecież możliwość szybkiego transferowania pieniędzy i uzyskiwania bezpośredniego wsparcia inwestycyjnego. Dopiero wtedy rzeczywiście ma on szansę na „rozkręcenie” swojego biznesu.

– W zależności od poszczególnych krajowych regulacji, gwarancje na depozyty bankowe nie przekraczają 100 tys. euro. Jeżeli ktoś ma więc środki w wysokości 5 mln euro, to szuka nie tylko zabezpieczenia prawnego, ale też na poziomie relacji towarzyskich w ramach kraju, z którego pochodzi. Wówczas może wynegocjować dodatkowe warunki – ubezpieczenie aktywów powyżej sumy gwarantowanej przez rząd chiński, na bazie ustaleń z centralą banku. To trudno byłoby ustalić z chińskim bankiem, bez takich relacji. Jeśli polskie przedsiębiorstwo będzie posiadało np. depozyty w wysokości 20 mln USD w Chinach, to wówczas pojawi się potrzeba współpracy na miejscu z polskim bankiem, nie wcześniej. I to wesprze poczucie bezpieczeństwa – mówi Mariusz Sperczyński.

Jak podsumowuje dr Wojciech Warski, polskie banki są potrzebne w Chinach, ponieważ mają tam do wykonania działalność misyjną. Z jednej strony powinny rozpoznać lokalny rynek finansowy, a z drugiej – elastycznie reagować na potrzeby polskich firm, także tych z sektora MŚP. To pozwoliłoby uniknąć naszym przedsiębiorcom długotrwałych procedur, oceny ryzyka i zdolności kredytowych, co znakomicie przyspieszyłoby uzyskiwanie finansowania. Ponadto, akredytywa, otwarta w polskim banku, daje realną gwarancję na to, że nie zostanie skonsumowana w przypadku zaistnienia wątpliwości, co do wykonania jej przedmiotu w należyty sposób. A tej pewności operacje finansowe w bankach chińskich, jako podatne na nacisk polityczny, naszemu przedsiębiorcy niestety nie dają.