Budując biznes zacznij od wartości – Krzysztof Ornowski, prezes ORiSTO

Krzysztof Ornowski, prezes ORiSTO
Krzysztof Ornowski, prezes ORiSTO

Warmińska firma jest w trójce największych polskich producentów mebli łazienkowych. Jej przychód w 2018 roku wyniósł 71 mln zł i co roku powiększa się o 15 procent. Złożyło się na to m.in. 280 000 wyprodukowanych brył meblowych.

Krzysztof Ornowski, prezes ORiSTO
Krzysztof Ornowski, prezes ORiSTO

Meble łazienkowe produkowane w Montowie koło Grodziczna na Ziemi Lubawskiej znają już ludzie w 24 krajach świata. Produkty OEM (Original Equipment Manufacture) firmy ORiSTO najpopularniejsze są w Skandynawii (szczególnie w Szwecji) oraz w Niemczech. – Ale wraz ze zmianami organizacyjnymi u naszych Partnerów otwierają się przed nami nowe perspektywy – od Bałkanów aż po Republikę Południowej Afryki – podkreśla Krzysztof Ornowski, prezes ORiSTO.

Firma systematycznie powiększa również sprzedaż produktów własnej marki – i to nie tylko na rynku polskim, ale także u naszych sąsiadów: w Rosji, w Niemczech czy na Litwie. I wcale nie zamierza na tym poprzestawać. – Mamy też swoich odbiorców w Szwecji, Rumunii i w Wielkiej Brytanii, z którą wiązaliśmy duże nadzieje, ale na razie wizja Brexitu hamuje część inicjatyw – wylicza prezes firmy. – Prowadzimy też rozmowy we Francji, Norwegii, Danii i w Holandii – dodaje.

Żelazne zasady dążenia do sukcesu

Przychód ORiSTO od sześciu lat systematycznie rośnie o 15 procent. W roku 2018 roku osiągnął 71 mln zł. Taki wynik zapewniło wyprodukowanie 280 000 brył meblowych. Jak się udało to osiągnąć? Prezes Krzysztof Ornowski jednym tchem wylicza składowe tego sukcesu. Jak mówi, najważniejszą z nich są rodzinne tradycje rzemieślnicze, sięgające 1933 roku. Wtedy jego dziadek założył niewielki warsztat stolarski. W nim produkował konne wozy i koła do nich.

Kolejny z dynastii, czyli ojciec dzisiejszego prezesa, dostosował produkcję firmy do potrzeb swoich czasów: zaoferował klientom solidne, trwałe drzwi, okna i meble. Nie narzekał na brak zainteresowania…

Jak widać, nie mogłem wybrać innej drogi, jak tylko kontynuować rodzinne tradycje. Choć dzisiaj ORiSTO to nie mały zakład, ale firma zatrudniająca około 300 osób, to nadal przyświecają nam w pracy wartości zaszczepione mi przez od moich przodków, czyli wysoka jakość połączona z trwałością oraz z szacunkiem należnym naszym klientom, kontrahentom i pracownikom – tłumaczy spadkobierca rzemieślniczej tradycji.

Według niego szalenie istotnym czynnikiem jest również zakorzenienie w ziemi, z którą jego rodzina jest związana od pokoleń. Jak twierdzi, to miejsce zawsze skupiało ludzi przedsiębiorczych, którzy kiedyś rozwijali tu handel i drobną wytwórczość, a w czasach dzisiejszych biznes na wielką skalę (rzecz jasna jak na tak niewielką miejscowość). Słysząc, że Polacy z innych stron kraju nazywają mieszkańców Ziemi Lubawskiej „ludźmi specyficznymi” uśmiecha się tylko, nie protestując.

– Faktycznie, jesteśmy specyficzni: mamy swoją gwarę (która niestety zanika…), jesteśmy szczerzy i gościnni. Potrafimy sobie wzajemnie pomagać. Lubawscy rzemieślnicy i przedsiębiorcy są ludźmi otwartymi na potrzeby innych, wspierają się wzajemnie i szanują. Te relacje każdy z nas przenosi na grunt zawodowy – zaznacza pan prezes.

Jakość nade wszystko

Jakość – to słowo szef ORiSTO odmienia przed wszystkie przypadki, opowiadając o produkcji mebli. Nie jest to, bynajmniej, jedynie rodzaj zaklęcia marketingowego, ale – jak mówi – podstawa wszystkiego. – Materiały wykorzystywane w produkcji są przez nas starannie testowane. Nie posługujemy się jednak tylko i wyłącznie wymaganiami stawianymi przez ogólnodostępne normy. Wewnętrzne testy opieramy na doświadczeniach i rzeczywistych wymaganiach ich użytkowników – wyjaśnia Krzysztof Ornowski.

Co intrygujące, do testowania lakierów używanych w produkcji w ORiSTO wykorzystywane są środki chemiczne powszechnie dostępne w sklepach osiedlowych i marketach. Czemu ma to służyć? Przede wszystkim klientom i ich realnym potrzebom – chodzi o to, by udało się precyzyjnie odwzorowywać sytuacje, w jakich meble są użytkowane na co dzień. Żeby tak się stało, trzeba sprawdzić, jak się zachowują w zetknięciu z wszystkim tym, czym ich właściciele posługują się w swoich domach.

Nie tracić zaufania ludzi!

Strategiczne cele ORiSTO są starannie zdefiniowane na pięć najbliższych lat. Obejmują m.in. ugruntowanie pozycji firmy na rynku meblarskim, w tym znaczące zwiększenie udziału marki własnej w obrotach. Są, rzecz jasna, również inne, ważne założenia. jakie? – Proszę wybaczyć, ale nie wszystkie plany chcemy udostępniać na zewnątrz – zastrzega. – Na pewno pragniemy, by ORiSTO było postrzegane przez Kontrahentów (zarówno odbiorców, jak i dostawców), jako najlepszy i godny zaufania partner w biznesie. Ponadto chcemy oddawać klientom produkt najwyższej jakości, który spełni wszelkie ich oczekiwania stylistyczne, jakościowe i ergonomiczne – dodaje.

Nie mniej ważne jest zdaniem przedsiębiorcy z Montowa to, żeby ORiSTO było najlepszym pracodawcą w całym regionie. Dlatego, oprócz pewności zatrudnienia, musi zapewniać pracownikom solidne pakiety socjalne i zdrowotne oraz liczne, wartościowe atrakcje sportowo-kulturalne. – Zasady szacunku dla pracowników, ich pracy i przekonań są stawiane zawsze na pierwszym miejscu – nie pozostawia wątpliwości Krzysztof Ornowski.

„U mnie słowo droższe pieniędzy”

Krzysztof Ornowski cieszy się z tego, że polskie meblarstwo stało się europejskim liderem branży. Ale, jak przestrzega, nie można popadać w samozachwyt – trzeba nieustannie, pracowicie umacniać pozycję. Problemów, rzecz jasna, nie brakuje: często pojawiają się trudności z dostępem do odpowiedniego surowca, ze znalezieniem nowych, wykwalifikowanych specjalistów, a koszty produkcji szybko rosną. To utrudnia rozwój. Dlatego niezbędne są działania „góry”.

O dalsze perspektywy tego ważnego globalnie sektora powinni zadbać rządzący Polską. W przeciwnym razie klienci mogą znaleźć sobie partnerów w krajach, w których koszty są relatywnie niższe – mówi Krzysztof Ornowski.

Jednak wszelki biznesowe meandry, jak podkreśla szef ORiSTO, nie mogą powstrzymywać rozwoju. W pokonywaniu takich przeszkód pomaga mu ważna cecha, którą odziedziczył po przodkach: danego słowa trzeba bezwzględnie dotrzymywać.

Jak mawiał bohater naszej narodowej komedii, Kazimierz Pawlak: „U mnie słowo droższe pieniędzy!”. Dla mnie stanowi ono taką samą wartość, jak umowa pisemna. Oczywiście, w dzisiejszych czasach lepiej zabezpieczyć umowę w formie pisemnej, ale wiem na pewno, że mając przed sobą dziadka i ojca, a teraz także dzieci pracujące z nami w firmie, niewiele rzeczy mogłoby nas pokonać – podsumowuje prezes Krzysztof Ornowski.