Zużycie energii na metr kwadratowy w Polsce ponad pięciokrotnie wyższe niż w Europie Zachodniej

Ciasne mieszkania i blokowiska odchodzą do lamusa? Tylko przez pierwsze trzy miesiące 2015 roku uzyskaliśmy ponad 15 proc. więcej pozwoleń na budowę domków jednorodzinnych niż przed rokiem, a liczba mieszkań deweloperskich oddanych do użytku spadła o 14 proc. Szukając przestrzeni, wybieramy życie poza miastem. Tendencję pokazują dane Głównego Urzędu Statystycznego z pierwszego kwartału 2015 roku. Potwierdzają ją badania Westwing Home and Living. Wynika z nich, że ponad 60% Polaków marzy w zamieszkaniu w wolnostojącym domu o powierzchni od 100 do 150 mkw. z ogródkiem. Z drugiej strony zainteresowaniem nie cieszą się bardzo duże domy o powierzchni ponad 200 mkw. Uciekamy z miast Co decyduje o popularności własnej budowy? Szacuje się, że taka inwestycja jest tańsza od kupna porównywalnego mieszkania w zabudowie wielorodzinnej o nawet 20 proc. To nie wszystko. Budujemy poza miastem, bo szukamy przestrzeni. – Dane Centrum Badania Opinii Społecznej pokazują, że na przedmieściach i wsi odnajdujemy spokój oraz przestrzeń, której nie mogą już zapewnić zatłoczone centra dużych miast – mówi Rafał Osiński, architekt i ekspert ds. okuć budowalnych w firmie Häfele. Wśród wymarzonych mieszkań, najrzadziej wskazywane są te o 40-60 mkw. powierzchni. To metraże, na których zwykle żyjemy. 53% Polaków zajmuje mieszkania 2-3 pokojowe, 16% 4-pokojowe. – Biorąc uwagę, że chcemy mieszkać coraz piękniej i cieszyć się przestronnymi kuchniami, salonami i sypialniami, nie dziwi fakt, że mieszkania w blokowiskach wolimy przeznaczyć na wynajem lub sprzedać, by zdobyć dodatkowe środki na budowę pod miastem – dodaje Rafał Osiński. Warto zaznaczyć, że lokum w zabudowie wielorodzinnej staje się wyborem młodych ludzi, którzy w dużych miastach kształcą się, rozwijają kariery i dopiero rozważają stały pobyt w danym miejscu lub założenie rodziny. Architekci nie są bierni Sytuacja polskich miast zaczyna przypominać tę w zagranicznych aglomeracjach. Według rankingu Tom Tom Traffic Index Warszawa znajduje się na 4. miejscu najbardziej zatłoczonych miast Europy. Wyprzedza tym samym Rzym, Londyn, Paryż, czy Ateny. To stwarza wyzwanie nie tylko przed urbanistami, ale też architektami. Muszą bowiem planować budynki, które sprostają warunkom nowoczesnych miast i wymaganiom ich mieszkańców. Rozwiązaniem może być nowe podejście do projektowania wnętrz. Nastawione na maksymalną ergonomię, kompaktowość i pojemność na minimalnej przestrzeni. – Już teraz rozwiązania w stylu mebli wielofunkcyjnych, systemów wysuwanych blatów w kuchniach, czy drzwi przesuwnych są chętnie stosowane. Ich popularność będzie tym większa, im wzrastać będzie potrzeba oszczędności miejsca w zabudowie wielorodzinnej – prognozuje Tomasz Sowiński, ekspert bloga wnętrzarsko-meblowego domo-kracja.pl. Opinię specjalisty potwierdzają wydarzenia branżowe w rodzaju nadchodzących targów meblarskich Interzum w Kolonii, gdzie jednym z tematów przewodnich będzie właśnie maksymalnie efektywne zagospodarowanie małych przestrzeni. Zdaniem części architektów oraz planistów, trend odpływu mieszkańców z miast na wsie i przedmieścia ma charakter przejściowy. Wiąże się to z ciągłym rozwojem nowoczesnych aglomeracji. Rafał Osiński: – W krajach wysoko rozwiniętych już widać silne tendencje reurbanizacyjne. Mieszkańcy powracają do zmieniających się miast, które stają się bardziej ekologiczne, czystsze i przestrzenne, a więc wygodniejsze do życia. Mieszkania na miejskich osiedlach, podobnie jak nowoczesne domy jednorodzinne, dzięki nowoczesnemu wyposażeniu wnętrz stają się wygodniejsze i inteligentne. Można więc podejrzewać, że jeszcze długo będą atrakcyjnymi miejscem do życia. Ich popularność na rynku pierwotnym i wtórnym wciąż będą jednak kształtowały ceny.

Za siedem lat zgodnie z unijnymi wymogami wszystkie nowe budynki mają mieć niemal zerowe zużycie energii. Dziś w Polsce jest ono w przeliczeniu na metr kwadratowy nawet pięciokrotnie wyższe niż w standardach zachodnich. Eksperci podkreślają, że efektywność energetyczna, w tym m.in. termomodernizacja budynków oraz energetyka rozproszona i odnawialna to rozwiązania tanie i ekologiczne, dzięki którym można przestawić polską gospodarkę na niskoemisyjną.

 – Złotym środkiem, „piątym paliwem’’ jest oszczędność energii. Jesteśmy w stanie w Polsce przeprowadzić termomodernizację, nasze stare budynki zużywają ogromne ilości energii – mamy nawet pięciokrotnie wyższe zużycie kWh na metr kwadratowy niż jest to w standardach zachodnich – mówi Newserii Biznes Jakub Gogolewski, koordynator ds. energii CEE Bankwatch Network/ Polska Zielona Sieć.

Według Krajowej Agencji Poszanowania Energii (KAPE) zużycie energii na metr kwadratowy powierzchni w Polsce jest na poziomie około 120 do 300 kWh rocznie, podczas gdy w rozwiniętych państwach zachodnich jest to około 50 KWh. Zgodnie z unijną dyrektywą do 31 grudnia 2020 roku wszystkie nowe budynki mają mieć niemal zerowe zużycie energii. Natomiast te zajmowane przez władze publiczne oraz będące ich własnością – po 31 grudnia 2018 roku.

 – Wykorzystanie w pełnym stopniu efektywności energetycznej do 2050 roku, pozwala zaoszczędzić całkowite zużycie energii w Polsce, łącznie z ropą, węglem i gazem, na 8 lat. To jest olbrzymi potencjał – mówi Jakub Gogolewski powołując się na publikację Instytutu Na Rzecz Badań Strukturalnych i Instytutu na Rzecz Ekorozwoju „Niskoemisyjna Polska 2050”.

Ekspert przypomina, że w ciągu najbliższych lat Polska musi wymienić przestarzałe elektrownie na nowe, bardziej wydajne, a jednocześnie emitujące mniej dwutlenku węgla. Według Europejskiej Agencji Środowiska wśród dziesięciu najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie aż sześć jest polskich, a Kraków zajmuje trzecią pozycję. Zdaniem Jakuba Gogolewskiego w miejsce starych bloków warto postawić elektrownie wiatrowe, biogazownie i inne odnawialne źródła energii.

 – W Polsce stygmatyzuje się energię odnawialną jako wiatraki, a jest to tylko jeden ze sposobów jej wytwarzania i wcale nie oznacza to, że jest najlepszy. Akurat w tym momencie jest dosyć konkurencyjny cenowo. Niemcy i Dania oddały swoim obywatelom możliwość wyprodukowania energii na własny użytek, tzw. energetyki prosumenckiej. I 41 proc. energetyki odnawialnej w Niemczech jest w posiadaniu społeczności, gmin, farmerów. W Polsce dopiero się to zaczyna, natomiast mamy do dyspozycji biogazownie, które są wielką szansą dla terenów rolniczych, są małe elektrownie biomasowe, możemy korzystać z pomp ciepła – mówi Jakub Gogolewski.